piątek, 2 maja 2014

Trudi Canavan ♠ Gildia Magów




Była sobie dziewczynka, która rzuciła kamień

Sonea mieszka w Slumsach. Następuje wielka czystka, podczas której Gildia Magów ma oczyścić miasto z biedoty, która ma się trzymać za jego murami, a jednak tego nie robi. Kombinatorzy! To wprost bulwersujące!
Sonea nie może się na to zgodzić i wraz ze swoją bandą(?) obrzuca kamieniami magów, osłoniętych magiczną barierą, od której wszystko się odbija. Z wyjątkiem jej kamienia. Czyżby Sonea potrafiła czarować? I tu zaczyna się zabawa,,, Trzeba ją odnaleźć, bo dziewczyna, wedle wszelkiej logiki, uciekła.

Powiem szczerze - główna bohaterka nie przypadła mi do gustu. Sam początek, podczas którego pojawia się nagromadzenie setek postaci, krótko scharakteryzowanych wprowadza zamęt. Pierwsze wrażenie miałam więc takie: "Rany, co ja kupiłam...".

 Wraz z kolejnymi stronami zaczęłam się wciągać w książkę, jednak dalej czegoś brakowało. Zwykle zakochiwałam się w postaciach bardzo szybko, jak na przykład w Dubhe z "Wojen Świata Wynurzonego", wczuwałam w akcję... A tu połowa książki i mogłabym ją od tak odłożyć. Jak dobrze, że tego nie zrobiłam!
 Już pod koniec "Gildii Magów" przekonałam się do autorki, co więcej - Cery i Rothen stali mi się bliscy. Tylko ta główna bohaterka... Nie w moim klimacie całkowicie. Niby miło, że jest. A jak nie ma to też dobrze.