Chloe już wie, że jest inna. Ma w sobie coś z kota. W tej części przebywa wśród takich jak ona - Mai - starożytnego gatunku ludzi-kotów, sięgających swymi korzeniami aż kilka tysięcy lat wstecz. Podobno są oni stworzeni przez Bastet - egipską boginię.
W siedzibie (czy raczej można by to nazwać korporacją) Mai, Chloe dostaje staż. Od tej pory jej życie wydaje się być nieodwracalnie zmienione - nie ma w nim jej przyjaciół, matki, z dawnego życia został jej jedynie Alek i Brian, który stoi po drugiej stronie wojny między ludźmi a Mai.
W nowym miejscu Chloe zaprzyjaźnia się z Kim, dziewczyną, która w swojej kociej transformacji doszła aż tak daleko, że miała... kocie uszy. Prócz swego niecodziennego wyglądu Kim ma jeszcze ogromną wiedzę na temat Mai, ich historii, a poza tym jest bardzo religijna, oddając część staroegipskim boginiom.
Chloe jednak nie czuje się wolna. Tęskni za dawnym życiem, pomimo, że poznani w siedzibie ludzie są jej "rodziną" a ich przywódca zastępuje pannie King ojca. Tylko czy wszystkim można ufać?
Jestem zachwycona tymi książkami! Na prawdę dawno nie wpadło mi w łapki coś, co tak przyjemnie się czytało. Zjadam już trzeci tom :D
Choć musze przyznać, by być szczerą, że w fabule są pewnie niedociągnięcia. Jedno z nich (UWAGA SPOILER) to to, że Chloe nie zabrała ze sobą ładowarki, gdy była "porywana". Potem jednak, gdy była we własnym domu, znów jej nie wzięła, mówiąc, że dobrze, że ma walkie-talkie, bo telefon jej umiera i nie ma go jak naładować... Skoro wzięła ze sobą bieliznę i nawet spotkała Mus-musa, czy nie mogła zabrać ładowarki? Hmm...
Za to okropnie podoba mi się postać Briana!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz